piątek, 28 listopada 2014

Seriale młodzieżowe

Jestem serialomaniaczką. Oglądanie seriali sprawia mi przyjemność i dzięki temu mogę odpocząć. Jeszcze w ubiegłym roku dość często oglądałam seriale, teraz z braku czasu robię to tylko i wyłącznie w weekendy. W ciągu ostatnich lat zdążyłam zapoznać się z kilkoma młodzieżowymi serialami. Niektóre bardzo lubię, inne mniej, a są też takie, które oglądam dla odmóżdżenia.


Oto moja lista kilku młodzieżowych seriali:

1. The Vampire Diaries (Pamiętniki Wampirów)


W gimnazjum przez jakiś czas byłam oczarowana wampirami. Czytałam książki o wampirach, pisałam o nich opowiadania. Jedyną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu w tej tematyce był Zmierzch (świecące wampiry po prostu do mnie nie przemawiały).
Koleżanka męczyła mnie, żeby zaczęła oglądać „Pamiętniki Wampirów”. Bardzo ciężko było mi się do tego zabrać, bo pierwsze dwa odcinki bardzo mnie wynudziły. Jednak dałam serialowi szansę, a potem zostałam oczarowana. Niestety to co dobre, szybko się kończy. Po trzech genialnych sezonach, serial momentalnie stoczył się na samo dno. Widziałam jeszcze czwarty sezon, ale później stwierdziłam, że to po prostu nie ma sensu. Dałam sobie z tym serialem spokój. Dalej jednak nie potrafię zrozumieć, jak tak można zepsuć serial i jakim cudem nie anulowali go (oglądalność spadła o ponad 2mln).
Plusem tego serialu jest fakt, że różni się sporo od książki, która nie przypadła mi do gustu.
Sama mogę polecić pierwsze trzy sezony, ale reszta jest bardzo zniechęcająca.

2. Gossip Girl (Plotkara)


O tym serialu również usłyszałam od przyjaciółki (od tej samej co wyżej, przy okazji pozdrawiam Ciebie!). Z początku polski tytuł bardzo mnie zniechęcał, ale już po jedynym odcinku wsiąknęłam totalnie.
Serial opowiada o bogatych nastolatkach mieszkających na Manhattanie. Mamy tutaj dużo intryg i romansów. W tym serialu uwielbiałam zabawne sytuacje i właśnie te intrygi. Miałam również swoją ulubioną parę :)
Niestety tutaj też serial trochę się popsuł. Nie było jednak tragicznie. Pod koniec zaczęła się z tego robić trochę taka Moda Na Sukces dla młodzieży, co nie za bardzo mi się spodobało.
Ogólnie uważam jednak, że jako odprężający serial nadaje się idealnie.

3. Pretty Littre Liars (Słodkie Kłamstewka)


Ten serial również jest ekranizacją książki, z którą zapoznałam się najpierw. Serial z początku nawet mi się podobał, ale z każdym kolejnym odcinkiem robiło się nudniej. Oglądam raczej z przyzwyczajenia. Uważam, że książka jest o wiele lepsza.
Serial opowiada o piątce przyjaciółek. Jedna z nich ginie, a reszta zaczyna dostawać anonimowe SMSy. Dziewczyny próbują rozwiązać sprawę morderstwa przyjaciółki i tajemniczego prześladowcy.

4. Glee


Kiedyś w telewizji zobaczyłam jeden z odcinków „Glee” i od razu się zachwyciłam. Jakiś czas później zaczęłam oglądać serial, który był inny niż reszta młodzieżowych. Najważniejszy tutaj był śpiew. Oprócz osobistych perypetii bohaterów (którzy są naprawdę różni) można posłuchać znanych piosenek w wykonaniu młodych artystów.
Serial uważam za naprawdę zabawny, a do tego porusza bardzo ważne kwestie. Uczy również tolerancji i pokazuje, że w świecie, gdzie każdy jest inny, coś może nas łączyć.

5. Joan z Arkadii


Do tego serialu mam szczególny sentyment. Jest on pierwszym młodzieżowym, który zaczęłam oglądać. Rozpoczął również moją manię na seriale.
Uważam, ze jest to jeden z mądrzejszych seriali młodzieżowych. Opowiada o nastolatce, której ukazuje się Bóg pod różnymi postaciami (raz jest to młody chłopak, innym razem starsza pani). Każdy odcinek niesie za sobą jakąś lekcję. Serial absolutnie nie jest tylko dla wierzących. Mimo że w pewnym stopniu porusza tematykę religijną, mówi przede wszystkim o życiu.

6. Veronica Mars


Na sam koniec serial, który mnie zauroczył. Bardzo żałuję, że powstały tylko trzy sezony. Serial opowiada o młodej dziewczynie, która po godzinach pomaga ojcu w biurze detektywistycznym. Można nazwać ją amerykańskim Sherlockiem Holmesem :)
Serial kocham za fabułę, genialne dialogi i psychologię postaci.
Ten serial gorąco polecam wszystkim. Można się przy nim świetnie bawić.

Na tym kończę moją listę. A Wy jakie młodzieżowe seriale oglądaliście lub wciąż oglądacie?

środa, 26 listopada 2014

Town of Salem

Posiadanie trójki braci skutkuje tym, że czasem pokazują mi jakąś grę. Bywa tak, że potrafi ona mi się nawet spodobać. Tym razem było tak samo. Ostatnio zapoznałam się z grą „Town of Salem”, w którą można grać za darmo w Internecie. Dzisiejszy post chciałabym poświęcić właśnie tej grze. Pokrótce opisać zasady i wyjaśnić, co mnie w niej urzekło.


Wirtualna gra w mafię

Większość z Was może już znać podobną grę, w którą można bawić się, gdy mamy grupę osób. Wybierana jest mafia, szeryf i reszta miasta. Mafia budzi się nocą i dokonuje morderstwa. Miasto musi zabić całą mafię, a mafia pozbyć się mieszkańców.
Tę grę nawet lubiłam, ale zazwyczaj trochę mi się nudziło (najczęściej byłam zwykłym mieszkańcem), a po rozgrywce bolał mnie kark od nadmiernego schylania się.
Wirtualna wersja wydaje mi się o wiele lepsza. Jedna rozgrywka trwa około 15 minut, a każdy z graczy ma jakąś rolę. Nie ma zwykłego mieszkańca, każdy pełni jakąś funkcję. Możesz należeć do mafii, być seryjnym mordercą, doktorem, szeryfem, śledczym, medium lub jeszcze kimś innym. Rola jest wybierana losowo.
Każdego dnia wszyscy gracze prowadzą rozmowę na czacie, a na koniec mogą zagłosować, kogo posłać na szubienicę. Jeżeli gracz zostanie zabity, dowiadujemy się, jaka była jego rola. Dodatkowo każdy może zostawić testament (będący np. podpowiedzią dla reszty), który zostaje ukazany po śmierci.



Po angielsku

Aby grać trzeba znać chociaż trochę angielski. W tym języku gracze porozumiewają się na czacie. Uważam, że ta gra może być również edukacyjna. Można podszkolić język. Myślę, że większość osób powinna sobie z tym poradzić.

Grafika, dźwięk i te sprawy

Grafika nie jest skomplikowana, ale miła dla oka. Możemy wybrać sobie jedną z kilku darmowych postaci czy domów. Za wirtualne monety (zdobywane podczas gry) może kupować kolejne dodatki takie jak animacja śmierci :)
Muzyka w tle podoba mi się, ale od nadmiernego słuchania może męczyć :)




Ludzie

Teraz parę słów na temat ludzi, którzy w to grają. W każdej rozgrywce mamy 15 graczy. Odkąd zaczęłam grać, tylko dwa razy trafiłam na niezbyt fajnych ludzi. Jeden był spamerem, a drugi był z mafii i wydał pozostałych członków, psując tym samym zabawę.
Ogólnie w trakcie gry panuje dość przyjemna atmosfera. Potrafimy sobie żartować i gra jest dzięki temu przyjemniejsza.

Podsumowując: Gra jak najbardziej na plus. Można przy niej odpocząć, ale nie wolno wyłączyć myślenia. Logika jest kluczem do sukcesu i wygrania rozgrywki. Nie zapominajmy tylko, aby nie grać za dużo, bo co za dużo, to nie zdrowo.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Je parle français: Alfabet

Dzisiaj znowu krótko. Alfabet po francusku.


W nawiasach kwadratowych znajduje się zapis fonetyczny.




A [a]
B [be] 
C [se] 
D [de] 
E [ø] 
F [εf] 
G [ʒe] 
H [aʃ]
I [i] 
J [ʒi]
K [ka] 
L [εl]
M [εm] 
N [εn] 
O [o] 
P [pe]
Q [ky] 
R [εʁ] 
S [εs] 
T [te] 
U [y]
V[ve]
W [dublə ve] 
X [iks] 
Y [igʁεk] 
Z [zεd]

sobota, 22 listopada 2014

"Bogowie" - polski film, z którego możemy być dumni

Nie przepadam za polskimi filmami. Oglądam je bardzo rzadko, bo zazwyczaj mi się nie podobają. Ostatnio jednak słyszałam wiele opinii, zachwalających nowy film o Zbigniewie Relidze. W końcu udało mi się na niego wybrać do kina i mogę powiedzieć jedno: nie żałuję.

Nie spodziewałam się czegoś tak dobrego. Film bardzo mi się spodobał i nie nudziłam się na nim nawet przez sekundę. Z chęcią obejrzałabym go jeszcze raz.


Film biograficzny, ale czy na pewno?

„Bogowie” nie są do końca biografią. O życiu prywatnym Religi nie ma wiele. Wiemy tylko, że miał żonę. Film głównie skupia się na operacjach, próbach i ratowaniu ludzkiego życia. Nie uważam jednak, aby działało to na jego niekorzyść. Takie przedstawienie życia Religi, a raczej jego pracy zdecydowanie przypadło mi do gustu. Mówi się, ze to film o Relidze i owszem jest w tym duo racji. Ale pamiętajmy, ze jest to też film o przeszczepach i walce o zgodę na nie.

Genialny Tomasz Kot!

Nie spotkałam się jeszcze z opinią, która nie zachwalała gry aktorskiej Tomasza Kota. To, co Kot pokazał na ekranie, było niesamowite. Grał całym sobą. Sposobem mówienia, postawą, mimiką. Przez cały film chodził zgarbiony, co na pewno nie było łatwym zadaniem. Ja jestem zachwycona tym, jak ukazał postać Religi. Zrobił to naprawdę fantastycznie.

Scenariusz, reżyseria i cała reszta

Film całościowo jest zrobiony bardzo dobrze. Ciekawe dialogi, a przekleństwa nie rzucają się za bardzo w oczy (czy raczej w uszy). W czasie seansu można było się śmiać i płakać. 
Film został bardzo ładnie wyreżyserowany. Nie narzekam również na muzykę, która niektórym nie pasowała. O dziwo z dźwiękiem nie było tak źle. Bardzo często w polskich filmach spotykam się z niezbyt dobrym dostosowaniem dźwięku. Niektóre fragmenty są za głośno, inne za cicho, czasem nie wiem, co zostało powiedziane przez bohatera. Tym razem nie miałam takich problemów, co bardzo mnie ucieszyło :)

Dawno nie widziałam tak dobrego polskiego filmu, chociaż ja wiele polskich nie oglądam. Oscara pewnie nie dostaniemy, ale liczę chociaż na nominację, bo ten film naprawdę na to zasługuje.

Na koniec wstawiam słynne zdjęcie po udanej operacji. W tle widać pomocnika, który ze zmęczenia zasnął na podłodze.


Jeśli jeszcze nie zdążyliście obejrzeć tego filmu, szybko to nadróbcie. Naprawdę warto.

piątek, 21 listopada 2014

Prezenty dla dzieci kiedyś i dzisiaj


Ostatnio w telewizji zobaczyłam reklamę, w której dzieci czekają na Mikołaja. Gdy ten już przybywa rozdaje wszystkim… telefony! Nie powinno mnie to dziwić, bo przecież od dawna mówi się o tym, że dzieci coraz częściej dostają takie prezenty. Najlepszym przykładem jest chyba Pierwsza Komunia Święta, w czasie której krewni ścigają się, kto da najbardziej „wypasiony” gadżet. Mnie mimo wszystko trochę to razi. Czy nie lepiej dać dziecku zabawkę? Teraz dużo ludzi spędza mnóstwo czasu przy komputerze, tablecie czy właśnie telefonie. Jedno jest pewne, to wcale nie jest dobre. 


Pamiętam, że gdy sama byłam mała, bardzo często wychodziłam na dwór. Nieważne jaka była pogoda. Zimą trzeba było zaciągać mnie do domu. Teraz niestety coraz mniej dzieci wychodzi na zewnątrz. Sama większość czasu siedzę w domu, choć czasem brakuje mi spacerów. Gdy dostałam na święta albo urodziny nową lalkę, bardzo się z tego cieszyłam. Nie myślałam nawet wtedy o takich rzeczach jak telefon. Swój pierwszy dostałam, gdy miałam 11 lat. Była to stara nokia, którą miałam tylko po to, by móc dzwonić do mamy w razie potrzeby lub zapytać się koleżanek, co było w szkole.

Wracając do dawania prezentów. Moim zdaniem nie powinniśmy dawać dzieciom coraz to nowszych modeli telefonów, laptopów czy innych sprzętów. Nie jestem przeciwna posiadaniu takich rzeczy. Uważam, że w pewnym wieku dziecku przyda się telefon. W końcu dzięki temu możemy do nich zadzwonić, spytać się gdzie są i przestać się zamartwiać. Jednak ja uważam, że co roku zmienianie modelu jest lekką przesadą. Dzieci powinny się bawić. Dzięki temu się rozwijają i pracują nad swoją wyobraźnia. Komputery, telefony tę wyobraźnię zabijają, co jest naprawdę bardzo smutne. 

Bardzo chciałabym, aby to się zmieniło. Może dawne czasy bez tylu nowoczesności nie były takie złe? Przesiadywanie przed komputerem naprawdę szkodzi naszemu zdrowiu (chyba jestem hipokrytką, bo dużo siedzę przy komputerze, chociażby pisząc tego posta), a obdarowywanie dzieci takimi prezentami powoduje, że nie mogą się od nich oderwać. 

Na koniec apeluję, aby przemyśleć sobie to, co napisałam, gdy zdecydujecie się na kupno takiego prezentu. Nie chodzi mi tutaj tylko o młodsze dzieci, ale również młodzież i ludzi dorosłych.

A co wy o tym sądzicie?

wtorek, 18 listopada 2014

Must Have - Co o tym sądzę?

Na samym początku pragnę wyjaśnić, że nie jest to żadna lista rzeczy, które są mi potrzebne do szczęścia :)
Dość często w Internecie spotykam określenie „Must Have” i zazwyczaj śmieszy mnie albo żenuje. Dzisiaj chciałabym napisać parę słów na ten temat.


Co to tak właściwie znaczy?
Dla „niewtajemniczonych” określenie to pochodzi z angielskiego i oznacza po prostu „muszę mieć” lub „musisz mieć”. Najczęściej jest używane w tematach poświęconych modzie. Zazwyczaj spotykam się z tym na blogach lub w sklepach (zwykłych czy internetowych).

Chwyt reklamowy
Rozumiem, gdy to określenie jest stosowane w różnego typu reklamach. W końcu jeśli musimy coś mieć, to tego potrzebujemy, prawda? :)
Taki zabieg uważam za jeden z wielu, które występują w reklamach. Mam jednak zastrzeżenie innego typu. Jeśli gdzieś widzę napis „Absolutny Must Have” lub „Must Have tej jesieni”, zaczynam się śmiać. Dla mnie łączenie polskiego słowa z angielskim brzmi absurdalnie. Rozumiem, że czasem wplatamy do naszego języka obce słówka (sama dość często tak robię), ale w tym wypadku jest to dla mnie zbyt dziwne. Wolę, gdy mamy całe hasło po polsku np. „Musisz to mieć!”.

Na blogach
Nie chcę uogólniać, ale z tym określeniem spotykam się głównie na blogach, prowadzonych przez 12-14 latki. Dziewczyny wypisują listę różnych ciuchów, które są w tym czasie bardzo modne i bez których się nie obejdą. Czy to jest dobre? Czy naprawdę mnóstwo ubrań to coś niezbędnego? Ja takich list nie potrzebuję, bo nie uważam za konieczne kupienie dziesiątej pary butów skoro te, które posiadam, są w dobrym stanie.

A Wy, co o tym sądzicie?

poniedziałek, 17 listopada 2014

Je parle français: Osoby

Dzisiaj chcę rozpocząć serię postów dotyczących języków. W każdy poniedziałek na blogu pojawi się króciutka informacja/ciekawostka/lista słówek w języku francuskim, niemieckim lub angielskim.


W nawiasach kwadratowych znajduje się zapis fonetyczny.

Osoby: 
Je [ʒə] - ja
Tu [ty] - ty
Il [il] - on
Elle [εl] - ona
Nous [nu] - my
Vous [vu] - wy
Ils [il] - oni
Elles [εl] - one

sobota, 15 listopada 2014

Zaczynamy!

Nie lubię początków, bo najczęściej są one bardzo trudne. Tak samo jest teraz.
Mój pierwszy post. Boję się go pisać i publikować. Nie chodzi mi o wyśmianie przez innych czy krytykę. Bardziej martwi mnie fakt, że ten pierwszy post może być pierwszym krokiem do uzależnienia od blogosfery :)

Zakładam tego bloga z wielu powodów. Chcę dzielić się z innymi moim zdaniem, ale chcę również sprawdzić, czy potrafię być systematyczna. Wiem, że blogowanie nie zawsze będzie łatwym zadaniem, ale mam nadzieję, że pisanie przyniesie mi wiele radości.
Miałam już kilka blogów, ale pragnę, aby ten był inny i wyjątkowy. Włożę w niego wiele pracy, aby ciągle się rozwijał.

Na koniec (jeśli dotrwaliście) powiem parę słów o tematyce bloga. Nazwa może być myląca, bo nie będzie tutaj dużo gotowania (chociaż czasem na pewno jakiś przepis się pojawi). Tak właściwie ten blog ma być o wszystkim i o niczym. Znajdziecie tu recenzje, moje przemyślenia na różne tematy, pomysły na kreatywne spędzenie czasu, trochę o zdrowiu u wiele więcej. Jestem pewna, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Trzymajcie za mnie kciuki!